Wspominał Ksiądz o różnych spotkaniach z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, między innymi również przy stole. Czy Ojciec Święty miał jakieś takie swoje smaki, przyzwyczajenia, jakieś dania, które bardziej lub mniej lubił? Jak to wyglądało od takiej strony czysto ludzkiej? Czy On w ogóle zwracał na to uwagę?
Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat, ale odnoszę wrażenie, że zwłaszcza przy stole to on nie zwracał uwagi na to, co było na talerzu, bo dla niego ważni byli ludzie, którzy byli przy stole. Jestem przekonany, że gdyby go zapytać zaraz po obiedzie co jadł, to mógłby mieć trudności z odpowiedzią na to pytanie.

Czyli jadł to, co siostry przygotowały?
Tak, jadł to, co siostry podały.
A jak to wyglądało podczas zagranicznych pielgrzymek? Siostry raczej nie jechały wraz z Papieżem.
Siostry nie jeździły na papieskie pielgrzymki, a bywało różnie. Czasami Ojciec Święty jadł w mniejszej grupie, czy to biskupów, czy zaproszonych gości, czasami z całym seguito czyli grupą towarzyszącą. Przygotowywano to, co było i też za bardzo na to nie zwracaliśmy uwagi.
Rozpoczął się Adwent, zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a Ksiądz Prałat wspomniał także wspólne kolędowanie tutaj w Rzymie, w Watykanie. Jak ono wyglądało?
W czasach studenckich przychodziliśmy wtedy całą grupą z Kolegium. To było takie szczególne spotkanie. Siadaliśmy w jednej z sal apartamentu papieskiego. Ojciec Święty zwykle przygotowywał drobne prezenty, a właściwie prosił, żeby je przygotowano w jego imieniu. Były rozmowy. Każdy miał okazję przedstawić się, skąd jest i co studiuje. Przede wszystkim jednak było wspólne kolędowanie i Ojciec Święty w nim uczestniczył. Lubił śpiewać kolędy. Księża śpiewali nie tylko kolędy, ale też pastorałki ze swoich rodzinnych stron. To miało taki bardzo braterski, kapłański wymiar. W późniejszym czasie, kiedy uczestniczyłem w posiłkach w okresie Bożego Narodzenia, to też zwykle było na końcu kolędowanie. Zaczynał je ksiądz Dziwisz albo sam Ojciec Święty i staraliśmy się tak rodzinnie być razem.

A jaka była Wigilia w Watykanie?
Wigilia w Watykanie to był zwyczajny dzień, bo Włosi nie mają zwyczaju obchodzenia Wigilii. Oni Boże Narodzenie świętują 25 grudnia i obiad jest takim momentem uroczystym. Mówimy więc o Wigilii w polskim środowisku w Watykanie. Oczywiście Ojciec Święty przeżywał to na polski wzór, więc była wczesna kolacja z życzeniami, z modlitwą, z kolędami. Zwykle zapraszano najbliższych współpracowników, czasami byli też goście z Polski. W takiej Wigilii z Ojcem Świętym uczestniczyłem dwukrotnie i to były szczególne spotkania, wyjątkowa atmosfera i właśnie ta modlitwa, kolędowanie, świętowanie. Zwykle kardynał Deskur pilnował, żeby nie przedłużało się to do późnych godzin, bo mówił: Ojciec Święty ma za chwilę pasterkę. Staraliśmy się tak zakończyć spotkanie, żeby Ojciec Święty mógł jeszcze odpocząć.
Może ma Ksiądz jakieś szczególne wigilijne wspomnienie?
Pamiętam wigilię przed Wielkim Jubileuszem. Ona była o tyle dla mnie wyjątkowa, że wszystko było przygotowane na Święta, a rano jeszcze ktoś z Sekretariatu zadzwonił, żeby przyjść, bo Ojciec Święty chciałby tam coś zmienić. Przyszedłem, a Ojciec Święty mówi: Wiesz, przeczytałem tę homilię na dzisiaj, ona jest dobra, ale mogłaby być na każde Święta, a to jest jednak początek Jubileuszu, więc trzeba by ją trochę zmienić. Oczywiście siadł i napisał zupełnie nową. To było o tyle trudne, że trzeba było natychmiast ją przetłumaczyć na wszystkie inne języki, bo wiadomo, że za chwilę miała być wygłoszona. Wtedy atmosfera pracy w Sekretariacie Stanu była tak bardzo rodzinna i wszyscy byli tak zaangażowani, że nikt nie miał najmniejszych oporów, żeby specjalnie tego dnia przyjść i wykonywać tę pracę dla Ojca Świętego i razem z nim.