Jan Paweł II był papieżem pielgrzymem, który mimo choroby nie rezygnował z podróży, niosąc światu przesłanie wiary i miłosierdzia. W tym artykule wracamy do jego ostatnich pielgrzymek – do Meksyku, Lourdes i Polski, gdzie zawierzył świat Bożemu Miłosierdziu. Jakie znaczenie miały te wizyty? Jak wyglądały ostatnie spotkania z Ojcem Świętym? Przeczytaj i poznaj niezwykłe świadectwo jego życia. Jeśli jeszcze nie miałeś okazji przeczytać poprzednich części wywiadu, serdecznie do tego zachęcamy!

Wspomnieliśmy tę jedną z najważniejszych pielgrzymek do Ziemi Świętej. Jan Paweł II bardzo wiele pielgrzymował, a jedną z ostatnich była również pielgrzymka do Meksyku. Meksykanie bardzo mu byli wdzięczni, że pomimo choroby i mimo tego, że wielu odradzało mu wyjazd do Meksyku, On jednak powiedział, że pojedzie.
To była połączona pielgrzymka, o ile dobrze pamiętam: Ameryka, Kanada, Meksyk. W każdym razie Guadalupe to było miejsce docelowe. Natomiast z ostatnich pielgrzymek to najbardziej wymowną była pielgrzymka do Lourdes, wcześniej w Polsce Łagiewniki i zawierzenie świata Miłosierdziu Bożemu. Powiedzmy więc, że te ostatnie pielgrzymki miały wielkie znaczenie maryjne, ale nie tylko maryjne.

Jak Ksiądz wspomina tę ostatnią pielgrzymkę do Polski, bo wtedy również Ksiądz towarzyszył Ojcu Świętemu? Czy jakieś wydarzenia tak szczególnie utkwiły w pamięci?
Ta pielgrzymka miała bardzo wyraźnie określony charakter i cel. Ojciec Święty widział, że zawierzenie świata Miłosierdziu Bożemu miało wielkie znaczenie. Zawierzenie, które nie było oddaniem, bo oddać to można tylko to, co się ma, ale właśnie zawierzeniem, którego człowiek wierzący może dokonać również w odniesieniu do ludzi, którzy nie są wierzącymi. Ten akt zawierzenia świata Miłosierdziu był Jego autorskim pomysłem, bo nie ma go w Dzienniczku siostry Faustyny, w którym są między innymi wezwania do odmawiania Koronki czy żeby ustanowić Święto Miłosierdzia. Potem jakby kontynuacją było spotkanie z Matką Bożą w Kalwarii Zebrzydowskiej i takie bardzo społeczne odniesienie miłosierdzia w tej wielkiej modlitwie końcowej, w której Ojciec Święty zawierzał Matce Najświętszej jako Matce Miłosierdzia poszczególne stany i poszczególne wspólnoty Kościoła. To miało niesamowite znaczenie i wymowę.
Na początku naszej rozmowy wspominaliśmy przyjazd Księdza do Rzymu i te pierwsze spotkania z Janem Pawłem. Jak wyglądały te ostatnie spotkania, kiedy Ojciec Święty już był chory i było widać, że powoli odchodzi.
Ostatnie spotkania nie były łatwe. Wspomniałbym tylko takie trzy momenty. Audiencja generalna 25 stycznia 2005 roku, ostatnia, podczas której Ojciec Święty sam odczytał swój tekst. Dopiero kilka miesięcy, czy nawet lat później uświadomiłem sobie, że dotyczył psalmu 116, w którym są znaczące słowa: Będę chodził w obecności Pana w krainie żyjących. To była ostatnia katecheza i ostatni psalm, który skomentował Jan Paweł II. Potem zaczęły się większe problemy zdrowotne, powroty do Polikliniki, tracheotomia i powolne odchodzenie. Drugie wydarzenie ważne i przykre równocześnie miało miejsce już na kilka dni przed odejściem Ojca Świętego. Wtedy otrzymałem rękopis Jego testamentu i usłyszałem słowa księdza Dziwisza, że trzeba zacząć go tłumaczyć. To mi uświadomiło, że zbliża się moment śmierci. Trzecia sytuacja to ostatnia audiencja Ojca Świętego, kiedy jeszcze pokazał się w oknie, ale nie mógł już mówić. Wtedy po prostu miałem ten przykry honor udzielić mu głosu i odczytać jego pozdrowienia do Polaków.
Wspomnę również moment bardzo osobisty, to moje pożegnanie w południe dnia śmierci Papieża. Ksiądz Dziwisz zaprosił mnie, żeby tam przyjść. Ojciec Święty był świadom mojej obecności, a przy jego łóżku był już kardynał Ratzinger. Pomodliliśmy się chwilę, a potem arcybiskup Stanisław poprosił Ojca Świętego, żeby nam pobłogosławił. Więc najpierw kardynał, potem ja uklęknąłem, Ojciec Święty położył mi rękę na głowie, zrobił znak krzyża i z takim wielkim wysiłkiem powiedział tylko: Paweł. To było całe dziękczynienie, największe dziękczynienie, jakie mogłem otrzymać za tę współpracę. W momencie samej śmierci Jana Pawła byłem już w domu. Kardynał, wówczas arcybiskup Stanisław prosił, żeby być w kontakcie z ambasadorem, z dziennikarzami, z ludźmi, którzy oczekiwali na wiadomości, więc to też była taka moja służba w tamtym czasie.