Jeśli jeszcze nie miałeś okazji przeczytać pierwszych dwóch części wywiadu z ks. Pawłem Ptasznikiem, serdecznie do tego zachęcamy! W rozmowie znajdziesz poruszające wspomnienia z osobistych spotkań z Janem Pawłem II – pełne ciepła, głębokiej refleksji i nieznanych dotąd anegdot. Pierwsza i druga część tej opowieści wprowadzają w świat codzienności papieża Polaka oraz jego niezwykły wpływ na otaczających go ludzi.

Powróćmy może do tej takiej codziennej pracy, o której Ksiądz już wspominał. Jak to wyglądało? Przychodził Ksiądz do pracy, spotykał się z Ojcem Świętym i ...?
Zwykle było tak, że około godziny dziesiątej przychodziłem do apartamentu Ojca Świętego, jeden z sekretarzy wprowadzał mnie do jego biura. Ojciec Święty przychodził troszkę później, bo zwykle po śniadaniu wychodził na taras, na medytację, na modlitwę. Po krótkim przywitaniu zasiadał przy biurku i zaczynał dyktować teksty. Ta praca trwała około jednej, czasem półtorej godziny, w zależności od możliwości, od audiencji, które czekały na Ojca Świętego. Po każdym podyktowanym akapicie prosił, żeby przeczytać mu to na głos i kontynuowaliśmy. Dyktował raczej ciągłym tekstem, ale na tyle powoli, że mogłem to spokojnie zapisać. Teksty biblijne często cytował w wersji księdza Wujka, a często również teksty soborowe czy z innych dzieł teologicznych dyktował z pamięci. Prosił oczywiście, żeby potem jeszcze to skorygować, sprawdzić z oryginałem. Na końcu była krótka rozmowa na temat tego, co przed chwilą zostało zapisane. Potem już ja starałem się ten tekst przetłumaczyć możliwie szybko na język włoski i przekazać do innych sekcji językowych, żeby po prostu było wszystko gotowe.
Praca w Sekretariacie Stanu to nie tylko było spisywanie tekstów, ale jeszcze inne obowiązki.
Praca w Sekretariacie Stanu przede wszystkim polegała na śledzeniu korespondencji i zapewnieniu kontaktu wiernych i biskupów Kościoła w Polsce z Ojcem Świętym i w drugą stronę Ojca Świętego z Kościołem i również z państwem polskim. Oczywiście często druga sekcja tym się zajmowała, ale jeśli chodzi na przykład o korespondencje z politykami to ona też w jakiś sposób przechodziła przez nasze ręce. Ojciec Święty bardzo prosił o to, żeby przekazywać mu wszystkie listy, w których były prośby o modlitwę, więc to robiliśmy, a równocześnie ludziom, którzy pisali, staraliśmy się w imieniu Ojca Świętego odpowiedzieć. Często on też prosił, żeby przygotować list, który sam miał podpisać. Oczywiście on sam nadawał im potem ostateczny kształt. To nie było tak, że przyjmował te teksty bezkrytycznie. A oprócz tego były także audiencje, spotkania z różnymi ludźmi, podróże apostolskie, więc to był szeroki zakres zajęć.

Ludzie pisali do Ojca Świętego w różnych sprawach, prosili też o modlitwę w pewnych intencjach. Czy były za życia św. Jana Pawła II namacalne znaki skuteczności Jego modlitwy, powiedzielibyśmy dzisiaj cuda, które już wtedy się działy?
Ja sam prosiłem Ojca Świętego o modlitwę. Chodziło o siostrę zakonną, która wróciła z misji i zapadła na dziwną chorobę. Siostry, z którymi miałem kontakt, bo głosiłem u nich dni skupienia, prosiły o to, żeby się modlić za nią. Zaczęliśmy odprawiać taką modlitewną nowennę i Ojciec Święty równocześnie się modlił. Po tych dziewięciu dniach nastąpiło uzdrowienie. Oczywiście, trudno to uznać za cud, ale był to taki wyraźny znak, że ta modlitwa była skuteczna. Prosiłem także kiedyś o modlitwę w intencji brata mojego kolegi księdza, który zachorował na białaczkę i miał mieć operację szpiku. Kiedy nadszedł termin operacji dostał gorączki i nie można było jej przeprowadzić. Po ustąpieniu gorączki okazało się, że operacja już nie jest potrzebna. Wszystko wróciło do normy. Ten przypadek miał bardziej wyraźne znamiona nadzwyczajnego działania łaski. Myślę, że tutaj modlitwa Ojca Świętego przede wszystkim zadziałała. Świadectw o skuteczności modlitwy Papieża było bardzo dużo. Ludzie często w odpowiedzi na naszą informację, że Ojciec Święty się modli, po jakimś czasie pisali i dziękowali za tę modlitwę. To były różne sytuacje, czasami chodziło o pojednanie w rodzinie, w małżeństwie. Bardzo skuteczna była Jego modlitwa o potomstwo, wtedy, kiedy ludzie prosili, starali się o potomstwo i nie mogli go mieć, bardzo często się okazywało, że potem za jakiś czas przychodziło podziękowanie.
Młodzież czasami pyta, czy to prawda, że Ojciec Święty także wyrzucał złe duchy? To ich interesuje.
Kilkakrotnie się zdarzyło. Ja nie uczestniczyłem w tym. Wiem z relacji kardynała Stanisława, również obecnych wtedy żandarmów, bo zwykle te sytuacje miały miejsce przy okazji jakiejś audiencji. One nie były zaplanowane, tylko po prostu zdarzyły się manifestacje złego ducha podczas tych spotkań i Ojciec Święty podejmował modlitwę egzorcyzmu. Wiem, że w jednym przypadku to była trudna modlitwa i dopiero wtedy, kiedy Ojciec Święty powiedział do tej osoby: Jutro odprawię za ciebie mszę świętą nastąpiło uspokojenie. Ale ja nigdy nie uczestniczyłem w takim wydarzeniu, więc nie mogę więcej powiedzieć.